Kolejne upadki...
Po ostatnich przygodach z końmi nie sądziłam, że tym razem spadnę. Jednak każdy koń jest nieprzewidywalny, dlatego zawsze podczas jazdy trzeba się dobrze skupić - tego nauczyłam się w tę sobotę. Otóż zaczęło się od tego, że pojechałam do Włosania na 2 jazdy i niestety przez mojego wiecznego pecha do pogody padał deszcz (przez to nie mogłam jeździć na ujeżdżalni, a co się z tym wiąże miałam nieco ograniczoną jazdę na Azirze). Na jazdę wzięłam więc Lunę, która bardzo dobrze skacze. Lekcja była świetna skakałam krzyżaki i stacjonaty (o wysokości 1m). Gdy w pewnym momencie najeżdżałam na stacjonatę zagapiłam się w najeździe i celowo ją ominęłam. Koń pomyślał sobie, że od tej pory zacznie kombinować jak by tu nie skakać tej przeszkody. Zaczęłam się bardziej pilnować i niestety przy którymś z kolei najeździe zrobiłam o jakąś sekundę za wcześnie półsiad i koń szybko to wykozystał i odbił w bok - ja niestety się nie utrzymałam i przeleciałam przez przeszkodę zachaczając o drąga, który dzięki Bogu nie spadł prosto na mnie. Spadłam na końcówkę innego drąga, który leżał za przeszkodą przez co ucierpiały moje plecy. Przez kilka minut oddychałam bardzo ciężko i dopiero później się podniosłam. Teraz mam obolałe plecy ale nawet nie narzekam. To była dla mnie spora nauczka.


Komentarze
Prześlij komentarz